Akrobaci. Na to miano zasługują łotry, którzy wieczorem w poniedziałek przez balkon dostali się na piętro mieszkania pani Ł., w domu pani Bełkowskiej, a następnie spłoszeni, dali nura, spuszczając się po rynnie do ogródka przy gmachu Dyrekcyi Tow. Kred. Ziem. Złodziejów nie schwytano; pozostawili tylko na miejscu corpus delicti: czapkę i wytrych.
Gazeta Radomska nr 57, 22 lipca 1886 roku
Don Żuan i... kij. W sobotę jakaś smukła dama żywo pomykała ulicą Warszawską; tuż za nią szybkim krokiem posuwał się elegancki młodzian. Dama niespokojnie oglądała się wkoło, jakby szukając kogo, gdy w tem ów elegant nagle podszedł do nieznajomej i począł coś mówić. Nic w tem nie byłoby dziwnego i nie zwróciłoby niczyjej uwagi, gdyby nie gruby kij, który zrobiwszy półkole nad głową młodziana, nagle spoczął na jego plecach. Po tak niespodziewanem przywitaniu, młodzieniec szybko opuściwszy damę zniknął w bramie jednego z domów, ku uciesze śmiejącej się damy i jegomościa z kijem, który jak się okazało był ojcem zaczepionej. Nie pierwszy to raz don Żuan spotyka się z kijem.
Gazeta Radomska nr 57, 22 lipca 1886
Nietoperz pośrednikiem kradzieży. We wtorek wieczorem do jednego ze sklepów przy ulicy Lubelskiej wleciał nietoperz. Między obecnymi kundmanami (kupujący w sklepie, klienci – przyp. red.) powstał przestrach i zamęt; każdy chował głowę, a nawet sklepowa pod kontoar się ukryła. Udało się nareszcie wystraszyć nietoperza; jednocześnie jednak pani N. zauważyła brak portmonetki z kilkoma rublami.
Gazeta Radomska nr 57, 22 lipca 1886
Smutny wypadek. Z Jedlińska donoszą nam o bardzo smutnym wypadku, który się tam wydarzył w dniu 25 b. m. o 8-ej z rana. 24 b. m. wieczorem do miejscowego urzędu pocztowego przybył urzędnik zarządu pocztowego z Radomia, p. Bąkowski z 13-letnim synem swoim, Romanem, uczniem III-ej klasy gimnazyum radomskiego. Wstawszy około 6-ej z rana, ojciec wraz z synem wyszedł nad rzekę w celu łowienia ryb na wędkę Chłopiec, oddaliwszy się nie wiadomo, jakim sposobem wpadł do rzeki i utonął. Ciało biednej ofiary nieostrożności odnaleziono dopiero w kilka godzin. Co dziwniejsza, woda w rzece, gdzie utonął B. jest bardzo mała. Miał to być bardzo zdolny chłopak, a jedyny syn nieszczęśliwych rodziców.
Gazeta Radomska nr 59, 29 lipca 1886
Z miasta umarłych. Stare groby murowane niektórych rodzin domagają się szybkiej reperacyi. Ząb czasu i ludzka nieuwaga do tego stopnia zepsowały mogiły, że przez wypadłe cegły widać pognite trumny i bielejące kości nieboszczyków. Sprawia to bardzo przykre wrażenie. Jest to i dowodem, że tylko raz do roku, t. j. w dzień zaduszny, staramy się popisać z naszą pieczołowitością, o szczątki najdroższych, a tymczasem na cały rok później zapominamy o nich zupełnie!
Gazeta Radomska nr 61, 30 lipca 1890
Drzewka. Znów powracamy do starego tematu, a tym jest troska o piękne udrzewienie naszych ulic, a także chęć rozwiązania dręczącej zagadki – do czego służą paliki przy drzewkach? Może nam na to odpowiedzą pp. ogrodnicy miejscy, gdyż przeważnie drzewka do palików nie są umocowane, wskutek czego łamią się i niszczą, (patrz ul. Kościelna, część Lubelskiej i inne).
Gazeta Radomska nr 56, 17 lipca 1915
Brak motyli i komarów. W roku bieżącym zapewne wskutek niesłychanej wiosennej suszy nie ma wcale motyli i w ogóle bardzo mało owadów. Dokuczliwe zwykle w lecie komary w tym roku również mniej się ukazują, a tylko muchy najbardziej przykre i dla zdrowia groźne, roznoszą bowiem zarazki, w ogromnej ilości jak corocznie nas trapią.
Gazeta Radomska nr 58, 24 lipca 1915